“Wszystko zależy od oczekiwań, a my nie mamy żadnych” – wywiad z Rumours

Dodano: 21.11.2022
Jeśli nadal nie jesteście w stanie przeboleć faktu, że o In Solitude, Beastmilk albo wczesnym wcieleniu Tribulation można już mówić wyłącznie w czasie przeszłym, to pierwszy długograj Rumours ma potencjał zadziałać jak najlepszy leczniczy okład. Oryginalność nie jest może jego najjaśniejszym atutem, ale słabe płyty po prostu nie są w stanie zderzyć ze sobą apokaliptycznej melancholii i bezczelnej przebojowości w tak ujmujący sposób, jak robi to ten debiut.

Poza suchą notką prasową, która została dołączona do płyty, znalezienie jakichś dodatkowych informacji o Rumours właściwie graniczy z cudem, dlatego zacznę najbardziej oklepanym pytaniem na świecie. Skąd w ogóle wziął się ten zespół?

Anton Hoyer: Jesteśmy grupą ludzi w różnym wieku, ale z bardzo podobnymi doświadczeniami – wszyscy w naszych innych zespołach graliśmy lub gramy ekstremalny metal w różnych jego formach. Epizodycznie próbowaliśmy też czegoś innego, ale generalnie ta ekstrema pozostaje dla nas takim wspólnym mianownikiem. Jednocześnie nie sądzę, żeby doświadczenia z tych innych zespołów miały jakieś bezpośrednie przełożenie na to, co robimy w Rumours. Poznaliśmy się dzięki naszym innym zespołom i na tym ich rola się tutaj kończy.

Nasz gitarzysta, Andy, grał wcześniej w jednej kapeli z wokalistą Rumours. Ja grałem z Andym w innej. Pozostałych chłopaków kojarzyliśmy z innych projektów, bo w obrębie tych małych, lokalnych scen wszyscy się znają. Mieliśmy wielu wspólnych znajomych, nasze zespoły co jakiś czas przecinały się ze sobą tu i ówdzie, no i w pewnym momencie wyszło na to, że fascynuje nas też ta sama muzyka.

To ciekawe, co mówisz o waszym wspólnym backgroundzie. Nie jest tak, że założyliście ten zespół niejako w ramach odskoczni?

Anton: Nie patrzę na to w ten sposób, że Rumours powstało, bo miałem ochotę pograć coś innego niż death metal. Wydaje mi się, że każdy z nas ma na tyle różnorodne gusta, że nasze „macierzyste” zespoły po prostu nie są w stanie wyczerpać ich w stu procentach. Dodatkowo… chociaż do tej pory grałem głównie death metal, to wcale nie znaczy, że jest to mój ulubiony gatunek muzyki, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Rumours jest efektem naszych wspólnych zainteresowań, którym bardzo daleko do ekstremy – nie traktuję go jednak w kategoriach odskoczni.

Birger Schwidop: Ja widzę to tak, że dobrze mieć kilka różnych zespołów, w których można dawać ujście różnym inspiracjom. Jeśli wpadasz na pomysł, który zupełnie nie pasuje do stylu jednej kapeli, zawsze możesz spróbować wykorzystać go gdzie indziej.

Mimo, że „The Lower We Sink, The Less We Care” stanowi wasz pełnoprawny debiut, to nie mogę się pozbyć wrażenia, że już w tym momencie jesteście zespołem z dość wyraźnie zarysowaną tożsamością. Od samego początku mieliście jasną wizję tego, co chcielibyście grać?

Anton: Szczerze mówiąc, to nie. Jeszcze zanim wydaliśmy EP-kę (mowa o „neither innocent nor wavering” z 2020 – red.), spędziliśmy dwa czy trzy lata na szafowaniu różnymi koncepcjami brzmienia i na ciągłych zmianach składu. W fazie embrionalnej przez ten zespół przewinęło się naprawdę mnóstwo ludzi, ale bardzo długo nie mogliśmy ruszyć z miejsca. Dopiero, kiedy wydaliśmy EP, sprawy zaczęły nabierać tempa.

Birger: W tamtym momencie wreszcie poczuliśmy, że to jest brzmienie, którego szukaliśmy.

Tak czy inaczej, ep-kę i płytę z mojej perspektywy dzieli jakościowa przepaść, oczywiście na korzyść tej drugiej. Macie poczucie, że przez te dwa lata dojrzeliście?

Anton: Jasne, i może to być związane z faktem, o którym wspomniałem chwilę wcześniej. „neither innocent nor wavering” była zlepkiem utworów pisanych na przestrzeni tych kilku dość chaotycznych, formatywnych lat, bez żadnego większego planu. Dopiero po wydaniu ep-ki poczuliśmy się jak zespół z prawdziwego zdarzenia. Byliśmy pewni, co chcemy grać, w końcu dysponowaliśmy stabilnym składem, w którym każdy angażował się w songwriting, no i mieliśmy wspólny cel, czyli wydanie dużej płyty. Dzisiaj nie musimy już szukać własnej tożsamości.

Birger: Tak, mamy dość jasne pojęcie odnośnie tego, czym Rumours jest i czym może się stać.

A czym może się stać?

Birger: Nie chcę tutaj kreślić wizji, które mam w głowie… Tak naprawdę może stać się wszystkim, zobaczymy. Może żywiołem, który obejmie cały świat – jesteśmy na to gotowi. A może tylko małą iskierką, która rozbłyśnie na moment i zaraz zgaśnie.

Gotowi w tym znaczeniu, że jeśli stanęłaby przed wami jakaś życiowa okazja, to jesteście w stanie rzucić wszystko i za nią pójść?

Anton: Gdyby już się pojawiła, to bylibyśmy głupi, przechodząc obok obojętnie. Ale jak do tej pory nic takiego się nie stało, a rozważanie „co by było gdyby” nie ma większego sensu. Co prawda w ciągu kończącego się roku mogliśmy pograć na żywo znacznie więcej, niż pograliśmy, ale w tym momencie niekoniecznie interesuje nas to, by zespół rozrastał się komercyjnie. Zamiast tego wolimy siedzieć w salce prób i myśleć nad nową muzyką.

Birger: Nie robimy dalekosiężnych planów, wolimy działać spontanicznie.

(zdj. materiały zespołu)

Cała ta dekadencja w tekstach to bardziej poza, czy coś, z czym możecie się utożsamić?

Anton: Wszystkie teksty są autorstwa naszego wokalisty, i z tego co wiem, to zwłaszcza na ostatniej płycie są bardzo osobiste – dlatego nie mogę powiedzieć za dużo na ten temat. Ale wszyscy jesteśmy niezbyt wesołymi ludźmi, to na pewno.

Podoba mi się to, że otwarcie mówicie o swoich bardziej współczesnych” inspiracjach, typu Beastmilk, In Solitude czy The Devil’s Blood. W powszechnym mniemaniu to nadal jest takie małe tabu – w tym sensie, że te kapele pojawiły się zbyt niedawno, by móc stanowić punkt odniesienia dla innych, a przecież mogą.

Birger: Pewnie, że mogą. Nie ma sensu wypierać się inspiracji tylko dlatego, że są, nazwijmy to, współczesne. Oczywiście te zespoły w żadnym razie nie wymyśliły koła na nowo, a ich muzyka, podobnie jak nasza, jest silnie zakorzeniona w latach 70. i 80., ale fakt, bardziej inspirujemy się nimi niż starszymi kapelami. Nie pisaliśmy tej notki prasowej samodzielnie, ale wszystkie nazwy, które wymieniłeś, są dla nas istotne.

Anton: Dodałbym tyle, że wspomniane zespoły inspirują się tą samą muzyką z lat 70., którą my lubimy, więc ostatecznie wszystko zostaje w rodzinie.

Też macie wrażenie, że tych zespołów słucha się po prostu lepiej niż zespołów, które były dla nich inspiracją?

Anton: Oczywiście, ale to nie było odtwórstwo jeden do jednego. Zwłaszcza In Solitude na wysokości „Sister” to dla mnie przykład zespołu, który wypracował sobie własne, autorskie spojrzenie na taką muzykę. Wszystkie wspomniane kapele dodały do tych „starych” inspiracji sporo od siebie, zaadaptowały je pod współczesne standardy i przeniosły w XXI wiek – przy tym nigdy się tych inspiracji nie wypierając.

(zdj. materiały zespołu)

Jesteście zadowoleni z ogólnej recepcji „The Lower We Sink, The Less We Care”? Jak dla mnie o tej płycie mówi się śmiesznie mało w stosunku do tego, jaki ma potencjał.

Anton: Myślę, że taki stan rzeczy można powiązać z tym, że bardzo mało graliśmy na żywo, a właśnie poprzez granie buduje się dzisiaj renomę zespołu. Gdybyśmy grali więcej, mogło wyjść inaczej, ale ciężko mi powiedzieć. Z drugiej strony na nic się nie nastawialiśmy, nie mieliśmy żadnych konkretnych oczekiwań co do odbioru tej płyty, nie napinaliśmy się na to, że debiut wywinduje Rumours na jakieś niesamowite wyżyny. Z mojej perspektywy odbiór był w porządku.

Berger: Z mojej też. A czy o płycie mówi się dużo, czy niewystarczająco, to rzecz względna, zależna od tego, jakie oczekiwania sobie ustawisz. Może ludzie już nie rozmawiają ze sobą tyle, co kiedyś; nie tylko o muzyce. Albo nie są już tak aktywni na forach dyskusyjnych. Jednocześnie w domowym zaciszu nadal mogą słuchać naszej płyty. Ciężko to stwierdzić, bo nie ma sposobu, żeby zajrzeć komuś do salonu i sprawdzić, co ma w głośnikach.

Co macie zaplanowane na najbliższe miesiące?

Anton: Jest jeden duży festiwal, na który czekamy od dwóch lat, bo ciągle jest przekładany – chodzi o Hell Over Hammaburg w Hamburgu. Na pewno zagramy też kilka mniejszych koncertów, w międzyczasie postaramy się pisać nowe numery. Ale nie mamy żadnych konkretnych planów, ani koncertowych, ani wydawniczych. Zobaczymy.

Adam Gościniak

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas