Spell – „Tragic Magic”: Tradycja nie jest całym światem

Dodano: 07.11.2022
Jestem wielkim fanem słuchania muzyki w stanie półsnu. Teoretycznie nie ma to większego sensu, bo możliwości poznawcze szorują po dnie, ale ostatecznie niektóre płyty naprawdę brzmią wtedy lepiej niż zwykle. Do tej pory moim faworytem w tej kategorii była „Board Up The House” Genghis Tron, ale chyba wyrósł jej mocny konkurent. Albo inaczej – „Tragic Magic” nawet nie trzeba słuchać w półśnie, aby tak właśnie się poczuć.

Dość karkołomna teza mówiąca o tym, że najlepszy heavy metal grają zespoły, które wcale nie grają heavy metalu, nigdy nie brzmiała tak sensownie jak dzisiaj. Większość kapel, które w ostatnich pięciu/dziesięciu latach wypłynęły na szersze wody i ten heavy metal gdzieś się w ich kontekście przewija, wcale nie zamierzają za niego umierać. Nie mówię tu o pastiszu czy szczególnie lekkomyślnym traktowaniu kanonów, bardziej o podejściu do nich z otwartą głową. Taki Nate Garrett ze Spirit Adrift równie mocno, co Manowar, ukochał sobie Thin Lizzy i Corrosion of Conformity. Na kolejnych płytach Haunt ciągle powracają odniesienia do punk rocka i jarmarcznego power metalu. O wyjątkowości nowego materiału Sumerlands w dużej mierze decydują wtręty rodem z hiciarskiego arena rocka, podobnie jak Unto Others (dawne Idle Hands) przebili się na duże sceny głównie dzięki swojemu upodobaniu do gotyku. Przykłady można mnożyć, a mimo ich różnorodności praktycznie zawsze pojawia się ta sama śpiewka – nie stajemy w poprzek tradycji, ale też nie dajemy sobie wmówić, że tradycja jest całym światem. I to działa.

(zdj. David P. Ball)

Gdzie wobec tego zjawiska sytuuje się nowa płyta Spell? Otóż jak najbardziej jest jego częścią, a zarazem… stoi gdzieś obok. Już tłumaczę, jak to możliwe: z jednej strony na „Tragic Magic” można odnaleźć praktycznie wszystkie nie-heavymetalowe naleciałości, o których pisałem wyżej w kontekście innych kapel. Jednocześnie jest to muzyka na tyle wsobna i unikatowa, że wtłaczanie jej w ramy jakiegokolwiek większego nurtu wydaje mi się bezcelowe. Spell grają tu w swojej własnej lidze i czerpią z tylu źródeł, że gdyby jakimś cudem zostali dostrzeżeni przez któregoś z metalowych majorsów, nie chciałbym być w skórze tamtejszego speca od marketingu, kiedy przyszłoby mu opisać tę płytę w jednym zdaniu. Z jednej strony, jak wspomniałem, jest senna i eteryczna, o czym świadczą choćby „Ultraviolet” czy „Fever Dream”. Z drugiej: duet „Sarcophagus” i „Cruel Optimism” ze środka płyty spokojnie mógłby zostać okrzyknięty mianem blockbuster metalu, bo brzmi – z braku lepszego określenia – niesłychanie efektownie, prosto, acz potężnie, czerpiąc i z patosu wczesnego Grand Magus, i z retro-bujania (także wczesnego) Uncle Acid. Zanurzonemu w psychodelii „A Ruined Garden” bliżej do tego, co na co dzień robią Hällas czy Wytch Hazel, a otwierający „Fatal Breath” już od pierwszych sekund usiłuje przywołać ducha nieodżałowanego In Solitude. Z powodzeniem. Warto dodać, że Cam Mesmer, poza tym, że przewodzi kapeli, która monotonii mówi stanowcze „nie”, sam stosuje się do tej zasady także w kwestii wokali, potrafiąc schować się na drugim planie, np. we wspomnianym „Ultraviolet”, ale też zaśpiewać zupełnie inaczej, pewniej, jak we wspaniałym „Souls In Chains”, gdzie brzmi jak miks Mata Mcnerneya z Magnusem Pelanderem z czasów, kiedy ten jeszcze utrzymywał kontakt z rzeczywistością.

Patrząc na wyliczankę powyżej, można by pomyśleć, że Spell w zasadzie nie mają swojego własnego brzmienia, tylko idą tam, dokąd w danym momencie poniesie ich fantazja. Może to i prawda, ale prawdą jest też to, że w każdym z tych miejsc dają sobie radę równie dobrze (jeśli nie lepiej) niż kapela, która dla danego brzmienia stanowi punkt odniesienia. Ta różnorodność gra zresztą na korzyść „Tragic Magic”, bo zachęca do coraz to nowych, za to ciągle równie bezskutecznych w kontekście prób opisu tej płyty, odsłuchów. Chciałbym jeszcze wspomnieć o małym, ale istotnym detalu, jakim są solówki – konkretne, nieprzegadane i do sedna, bez wyjątku służące piosence, a nie zaspokajaniu egoistycznych pobudek grajka. W opisie na bandcampie pojawia się zdanie „jeśli lubisz tę płytę, załóż własny zespół heavymetalowy”. Jeśli będzie choć w 10% tak oryginalny, jak Spell, to śmiało, nie widzę przeszkód.

Adam Gościniak

Spell – „Tragic Magic”

(Bad Omen Records, 2022)

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas