Knockoutowy przewodnik po wiosennych premierach

Dodano: 29.03.2023
Zagubieni w gąszczu wydawanych co chwila płyt? Chcecie zabrać się za kilka albumów jednocześnie, ale brakuje wam czasu, a przede wszystkim drogowskazu, od czego zacząć? Bez obaw, chętnie was nakieruję, ponieważ wiosna z Knock Out Music Store będzie wyjątkowo okazała, dlatego dopilnuję, byście niczego nie przegapili.

STARA GWARDIA

Wiadomo, że w muzyce gitarowej określony status osiągasz latami morderczej harówki. Jednorazowe trendy przemijają z wiatrem, nowe zjawiska pojawiają się i znikają, ale konsekwentny rajd do celu zawsze spotyka się z szacunkiem. W większości przypadków pozwala to na przypięcie wykonawcy X łatki kultowego, a mało co w tym światku jest równie dużym miernikiem sukcesu.

Tak się składa, że wspomniana kultowość pasuje jak ulał do Romana Kostrzewskiego. Zmarły w ubiegłym roku wokalista to prawdopodobnie najważniejsza postać polskiego metalu. Gdyby nie teksty do “Wyroczni”, “Czasu zemsty” czy “Mordercy”, nadwiślańska scena ekstremalna wyglądałaby zupełnie inaczej. To nie żart – na inspirację Katem powoływali się właściwie wszyscy znaczący gracze. Od Behemotha aż po Furię. W związku z tym proponuję zawieszenie ucha na dostępnym w naszym sklepie katalogu płyt Kata z Romanem Kostrzewskim, czyli “Biało-czarnej”, “Buk – Akustycznie” oraz legendarnej już “666” nagranej na nowo. Wspomniany Kostrzewski śpiewał, że prawda to metal, a powyższe wydawnictwa – tak, akustyczne również – świetnie tego dowodzą.

Pamiętajcie jednak, że metal to nie tylko piekielne pieśni, zagłada wszechświata i zaglądanie w otchłań. Każdy z nas, nawet słuchacze wysmakowani w najbardziej ekstremalnych dźwiękach, ma w sobie duszę wrażliwca, a co lepiej podsyca wrażliwość, jeśli nie ballady? Tak się składa, że w tej kategorii mamy na stanie “Ballads VI”, a więc kolejną odsłonę balladowego cyklu autorstwa niemieckiego eksperta od roztapiania stalowych serc, czyli Axela Rudiego Pella, który sławę zdobywał już w latach 80. Te nostalgiczne hymny w konwencji hard’n’heavy z pewnością zeszklą wam gałki oczne. 

Powrót do tempa wyścigowego? Naturalnie – w tej roli sprawdzi się Overkill. Thrashowa załoga z Nowego Jorku ma na liczniku już ponad cztery dekady, ale nigdy nie pokryła jej rdza. “Scorched” (premiera 14 kwietnia) to bezkompromisowy i wściekły thrash, w którym po równo słychać inspiracje rytmicznym punk rockiem oraz potęgą klasycznego heavy metalu. Blitz i ekipa nie poruszają się o kulach, nie potrzeba im bujanych foteli – wręcz przeciwnie, potrafią sprać słuchacza na kwaśne jabłko dokładnie tak, jak w latach 80. i 90.

MŁODSI, ALE JAK NAJBARDZIEJ DOŚWIADCZENI

Nie tak łatwo zdobyć sympatię fanów metalu jako młody zespół. Oprócz wspomnianej ciężkiej pracy do zestawu dochodzi przecież powracający gąszcz porównań do starszych kolegów, a także specyfika ery cyfrowej, w której żyjemy. W dobie internetu trudno przebić się do tego stopnia, by zapracować na pokaźne grono słuchaczy i nawet grupy powstałe we wczesnych latach dwutysięcznych tego doświadczyły. Na szczęście poniższe typy – mimo ogromu różnic – cechuje przede wszystkim upór w dążeniu do celu.

Skoro już o uporze ze stali mowa – Olof Wikstrand to chyba najbardziej konsekwentny Szwed, jakiego kojarzę. Ten człowiek gra heavy metal, opowiada godzinami o heavy metalu i oddycha heavy metalem. Gdyby zbadać, czy heavy metal kocha go równie mocno, pewnie otrzymalibyśmy odpowiedź twierdzącą. Właśnie dlatego Enforcer to jedna z najlepszych załóg w tym nurcie powstałych w XXI wieku. Ich wierność gatunkowej klasyce w każdym aspekcie – od muzyki przez teksty aż po wizerunek – robi wrażenie i nie brzmi jak tani retro-klon, tylko coś wsobnego i własnego. Potwierdza to zawartość tegorocznej “Nostalgii”, a więc trzynastu kawałków po brzegi wypełnionych klasycznymi cięciami w duchu heavy/speed. Ugh!

Przenosimy się do Niemiec, a tam również czeka na nas klasyka, ale nieco inna – na pewno znacznie bardziej widowiskowa. Chodzi oczywiście o Powerwolf, który nie tylko podbija świat swoim napompowanym, wyjątkowo skocznym power metalem, ale także generowanymi kontrowersjami. Bluźniercze teksty, niecodzienna w tym gatunku stylówka, a do tego szarganie świętych symboli choćby na okładkach? O tak, bardzo prosimy. Wszystko, co potrzebne, dostępne jest na “Interludium”, czyli kompilacji, ale zrobionej pod włos. Z jednej strony mamy tu oczywiście żelazne hity grupy, ale z drugiej sześć premierowych kompozycji.

A teraz coś bardziej… Tanecznego? To chyba dobre słowo. Mowa oczywiście o powstałym w 2000 r. industrialno-gotyckim Deathstars powstałym na gruzach wtedy jeszcze ciepłego truchła Dissection. Ich metal jest więc zimny, wręcz cybernetyczny, a zawartość tekstowa mało optymistyczna, ale gdy usłyszycie te hity, przepadniecie. W maju zespół powraca po dziewięcioletniej przerwie z “Everything Destroys You”, więc nie przegapcie tego.

NA KONIEC MISZMASZ

Czego oni nie grali? Alt-rock, grunge, synth-pop, a nawet leniwie snujący się shoegaze – tak, chodzi oczywiście o The Smashing Pumpkins, czyli jedną z najważniejszych rockowych grup lat 90. Grupa powraca z trzecią częścią cyklu “Atum” (pierwsze dwie ukazały się odpowiednio: w listopadzie ubiegłego oraz styczniu bieżącego roku), więc w sumie otrzymamy tu aż trzypłytowego kolosa. Rock-opera jak się patrzy. Sam Billy Corgan podpowiada, że to autobiograficzna podróż zarówno przez rzeczywistość, jak i zmyślony świat. Polecamy zabrać się z nim w tę wycieczkę.

Z drugiej strony mamy zaś punkrockowych berserków z The Damned. Formacja powraca z dwunastym już albumem w karierze, ale nie traci energii. “Darkadelic” to zestaw prawdopodobnie najbardziej żywiołowych i żarliwych numerów w katalogu grupy, w których post-punk, rock gotycki i psychodeliczne zawijasy przemawiają jednym głosem. To ich pierwsze wydawnictwo od czasu “Evil Spirits” z 2018 roku.

Na finał jedna z większych metalowych sensacji ostatnich lat, a jednocześnie gorąco wyczekiwana nazwa w kontekście tegorocznego Mystic Festival – mowa oczywiście o Sleep Token. Zamaskowany, w pełni anonimowy skład z Wielkiej Brytanii rozkochał w sobie świat nie tylko wizerunkiem, ale i muzyką, w której mieszają się wpływy prog metalu, djentu, lecz nawet i cierpkiego popu. “Take Me Back to Eden” ukaże się w maju i jesteśmy przekonani, że będzie się o nim wiele mówić.

Łukasz Brzozowski

Wszystkie wymienione pozycje możecie zamówić TUTAJ

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas